Zaraz po opublikowaniu pisemnej wersji mojego wykładu z 3 września dotarła do mnie informacja, że w Gazecie Wyborczej pojawił się artykuł polemiczny wobec mojego wykładu. Można go znaleźć tutaj:
http://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,23900704,student-do-prof-matczaka-nie-mowicie-nam-jak-sie-buntowac.html
Artykuł zawiera trochę złośliwości wobec mnie: że słuchali mnie ci, co zawsze (pierwszy raz prowadziłem wykład dla społeczności tej szkoły), że dzieci biły brawo, bo wypada (skąd Autor to wie), albo, że nie mam mówić, że żyłem w komunizmie i z tego wyprowadzać nauki dla młodzieży (nic o komunizmie nie mówiłem).
Ale najważniejsza teza jest niezłośliwa i poważna. Że jako profesor UW nie mam prawa mówić młodym ludziom, jak mają się buntować. Nie powinienem im mówić, jak mają się buntować przeciwko tradycji, nie powinienem mówić, że jest sensowna, a więc że bunt powinien być poprzedzony analizą, dlaczego ta tradycja z nami ciągle jest. I nie powinienem mówić, że bunt przeciw autorytetowi najlepiej przeprowadzić samemu stając się autorytetem.
Moja odpowiedź jest prosta. Po pierwsze, proszę mi nie mówić, co mam mówić i kogo czego mam uczyć. Jest dla mnie najbardziej naturalnym odruchem, że kiedy uda mi się coś zrozumieć ze złożoności świata, chcę się tym kawałkiem zrozumienia podzielić. Podzielić, a nie narzucić. W moim wykładzie nie mówiłem, przeciwko jakiej tradycji i przeciwko jakim autorytetom słuchacze mają się buntować. Mówiłem o samej idei buntu, która ma autonomiczną wartość moralną, a której współcześnie brakuje. Jesteśmy apatyczni i z tego powodu dzieje się zło. Trudno chyba uznać takie gadanie za narzucanie komuś czegokolwiek.
Po drugie, i tu pozwolę sobie zwrócić się do autora osobiście – zapomnij, że jestem profesorem Twojego uniwersytetu, że jestem starszy od Ciebie. To jest zupełnie nieważne. Mów mi po imieniu. Zobacz – mam coś do powiedzienia, a Ty się z tym nie zgadzasz. Przekonaj mnie, że jest inaczej. Zmierz się ze mną, wyjdźmy na intelektualne solo i pokaż, że jesteś lepszy. Uważam, że Twoje argumenty są słabe. Piszesz, że nie dostaję mandatów – skąd wiesz? Piszesz, że nie wydaje się wobec mnie wyroków – skąd wiesz? Myślisz, że jak człowiek od trzech lat pyszczy w mediach przeciwko władzy i ludziom, którzy są moralnymi łajzami, to nikt go nie pozywa? Piszesz, że armatki wodne i czołgi są użyteczne – oczywiście, że są i dlatego się z nich korzysta, i dlatego są elementem tradycji policyjnej i wojskowej. Armatki i czołgi są złe, Twoim zdaniem? A czym Państwo ma się bronić? To ma być teza przeciwko mojej tezie? Jest to bardzo słabe. Po co piszesz o tym, jaki autorytet PiS zastąpił i czym? W moim wykładzie nie mówiłem o PiS-ie, więc to nie ma sensu.
Twój główny argument jest następujący – ponieważ jestem profesorem, wolno mi mniej niż Tobie. Ale to nie ma znaczenia, kim jestem. Jest tylko moja głowa i Twoja, i nasz spór, który moim zdaniem przegrywasz. Nie stałeś się dla mnie autorytetem, ale możesz się stać. Tylko musisz lepiej argumentować.