Rysunek – Aleksandra Lechańska
3 lipca 2018 roku polski kryzys konstytucyjny wszedł w nową fazę a ostatnie zmiany legislacyjne dotyczące Sądu Najwyższego wskazują jasno, że zmierzamy do całkowitego upolitycznienia polskiego sądownictwa. Niebawem Sąd Najwyższy, któremu kierunek nadawali Adam Strzembosz i Stanisław Zabłocki stanie się Sądem Najwyższym, o którego jakości decydować będą Adam Tomczyński i Stanisław Piotrowicz. Jest jasne, że takiemu obrotowi spraw trzeba się przeciwstawiać. Stąd też nasiliły się w ostatnich tygodniach zbiorowe protesty.
Zastanawia mnie, czy protesty te mogą być bardziej skuteczne. Aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba najpierw zdiagnozować kilka ryzyk, które czyhają na protestujących.
Po pierwsze, inflacja protestów. Protesty w sprawie sądownictwa odbywają się niemal codziennie, organizowane przez wiele podmiotów. To powoduje, że powszednieją i rozmieniają się na drobne. Dodatkowo, ponieważ protestów jest wiele i odbywają się w różnych miejscach, dochodzi problem koordynacji i poinformowania o dacie i miejscu, które nie są przecież stałe.
Po drugie, frekwencja. Miedzy innymi z powodu inflacji protestów na niektórych protestach liczba protestujących jest niska. To zniechęca i daje pożywkę do kpin. W mediach społecznościowych zwolennicy rządu z lubością pokazują jakiś niezbyt liczny protest, opatrując go kpiącym „w mieście, które liczy kilkaset tysięcy mieszkańców pod sądem protestuje 14 osób”
Po trzecie fokus, czyli skupienie się na jednym temacie. W sposób naturalny spontanicznie organizowane protesty przyciągają ludzi walczących o rozmaite ważne publiczne sprawy. Z tego powodu coraz częściej w czasie protestów, zwłaszcza w Warszawie, pojawiają się wystąpienia związane nie tyle bezpośrednio z praworządnością, co z innymi ważnymi społecznie tematami. W proteście, w którym brałem udział w lipcu, bezpośrednio przed moim wystąpieniem ze sceny dość agresywnie mówiono o klerykalizacji życia publicznego w Polsce. W rozmowie z kolegą, który aktywnie działa w Klubie Inteligencji Katolickiej, usłyszałem, że on i wielu jego znajomych chętnie poszłoby na protest, ale nie wyobraża sobie protestowania razem z uczestniczkami czarnych marszów, które w czasie protestów wypowiadają się na temat konieczności legalizacji aborcji. Tak złożony jest świat, czy tego chcemy, czy nie. Czy w związku z tym powinniśmy się pokłócić? A może raczej uznać, że obrona praworządności jest wspólnym mianownikiem, który może połączyć tak różne środowiska, jak KiK i aktywistki Czarnego Marszu? Skupmy się więc na tym, co nas łączy, nie na tym, co nas dzieli i w czasie protestów mówmy o praworządności.
Po czwarte, ego organizatorów protestów. Nie mam na myśli konkretnych osób, ale dochodzą mnie słuchy, że pogłębiają się spory pomiędzy liderami kluczowych organizacji odpowiedzialnych za protesty. Ponownie – taki jest świat, że ludzie na tyle odważni, aby publicznie występować w obronie wartości, to jednocześnie ludzie z charakterem i dużym ego. To jest taki psychologiczny pakiet.Powyższe problemy może rozwiązać pomysł, który jest starszy niż polityczna kariera Jarosława Kaczyńskiego: cykliczne, zrytualizowane protesty/marsze, upamiętniające jakieś wydarzenie. Mówią, że pierwszy naprawdę skutecznie zastosował ten pomysł Chomeini, który po rewolucji irańskiej co 40 dni organizował uroczystości upamiętniające męczenników islamskiego przewrotu. W tym ujęciu miesięcznice smoleńskie były po prostu naśladowaniem tej tradycji cyklicznej, długotrwałej mobilizacji grupy wyznającej podobne wartości. A jest to tradycja warta rozważenia, nie ze względu na jej wyznawców, ale ze względu na mobilizacyjną skuteczność.
Protest organizowany w całej Polsce, w tym samym miejscu (pod Sądem Najwyższym), tego samego dnia (np. 3 dnia każdego miesiąca, aby przypominać o dniu, w którym haniebna ustawa o SN weszła w życie), miałby większą moc i bardziej wyrazistą wymowę. To rozwiązywałoby problem inflacji protestów – nie da się z taką samą siłą i przekonaniem manifestować codziennie, ale siłę można pokazać raz w miesiącu.
Protest organizowany jednego dnia miesiąca w całej Polsce byłby nie tylko bardziej efektywny, ale i bardziej efektowny. Można by rzucić nań wszystkie siły, do odśpiewania hymnu zaprosić pod SN kilkudziesięcioosobowy chór, a na scenę zaprosić tłum znanych ludzi, którzy dzięki swojej rozpoznawalności mogą lepiej dotrzeć z przekazem obrony konstytucji do nieprzekonanych. Jeśli dodatkowo oprawa protestu byłaby podobna do protestów z lipca 2017 roku, podniosła, spokojna, z dodatkiem teatrum w postaci świec, jest szansa na piękną i mądrą uroczystość, która przyciągnie więcej osób, w tym więcej osób młodych. To może rozwiązać problem liczebności.
Sam organizacja cyklicznych, comiesięcznych spotkań nie rozwiąże problemu skupienia się na problemie praworządności i nie rozwiąże problemu konfliktów personalnych wśród organizatorów. Rozwiązaniem tych problemów mogłoby być powołanie honorowego komitetu protestów w obronie demokracji, w skład którego wchodziliby tak powszechnie szanowani ludzie, jak Władysław Frasyniuk czy Henryk Wujec. Komitet zatwierdzałby program protestów i dbał o jednolitość tematyki, która pozwoliłaby uczestniczyć w protestach ludziom o rozmaitej aksjologicznej proweniencji.
Ktoś mógłby powiedzieć, że miesięcznice konstytucyjne to przerost formy nad treścią. Oczywiście, sprawa konstytucji powinna bronić się sama. Ale doświadczenie pokazuje, że sama się nie obroni. Cykliczne, comiesięczne spotkania dałyby ludziom poczucie rytuału i przynależności. Ich powtarzalność miałaby charakter społecznej mantry, wskazującej, że protesty mogą trwać bez końca, co daje siłę.
Symboliczne akty oskarżenia mogą być przeciwwagą dla rozproszonej odpowiedzialności i tym samym skłaniać do refleksji.
Miło byłoby usłyszeć wieczorem krótki “hejnał konstytucyjny” – odtwarzany w różnych miejscach, w określonym dniu miesiąca i o stałej godzinie. Może warto również uświadomić obywatelom wizualnie, że konstytucja to symboliczna tarcza, dzięki której obywatele mogą, pokojowo, znaleźć schronienie przez niecnymi zapędami każdej potężnej władzy?
Czy jest sens bronić demokratycznego państwa prawa w ten sposób, że uwypuklamy akcenty nacjonalistyczne i zaściankowe: śpiewanie hymnu, czytanie lokalnej anachronicznej konstytucji, która po pierwsze w owej preambule dzieli obywateli na lepszych (“wierzących”) i gorszych (“z innych źródeł”), a mieszkańców-nieobywateli ignoruje, po drugie niebawem będzie przecież konstytucja Republiki Polskiej z 1997 wymieniona, tak że wszelkie odwołania do “konstytucji” są PUSTE, jeżeli nie wskazujemy, którą konstytucję mamy na myśli.
Strategia, którą Marcin zarysowuje (mam na myśli owe akcenty, które dla mnie są nacjonalistyczne + granie na emocjach tłumu + promowanie kultu “konstytucji” zamiast wiedzy o zasadach demokratycznego państwa prawa + kult osoby zamiast szacunku dla instytucji i dla konkretnego dorobku intelektualnego), jest stosowana w Polsce od trzech lat, i przez te trzy lata widzimy, że się nie sprawdziła. Może warto ją zmienić? Nie tylko aspekty czternastego rzędu typu czy KiK razem z Czarnym Protestem.
Uważam, że pomysł z manifestacjami tematycznymi raz w miesiącu jest DOBRY, tylko że nie te obecne wasze manifestacje należy ucyklicznić, które wzmagają histerię nacjonalistyczną sprzyjającą wprowadzeniu dyktatury:
https://www.facebook.com/notes/2444282155612133/
Panie profesorze, bardzo dobry pomysł na skupienie się pod sztandarami Konstytucji. Dyskusyjna jest jedynie nazwa ‘miesięcznica’ – i być może sama częstotliwość. Interwal miesięczny zakłada jakby z góry długi marsz, co w tym momencie jeszcze chyba jest przedwczesne, bo wzburzenie obywatelskie jest ciągle wysokie.
Czy wiecie dlaczego PiS ma nadal dużą przewagę? Proszę wejść np. na stronę z artykułem Marcina Makowskiego:
https://opinie.wp.pl/marcin-makowski-byc-moze-sad-najwyzszy-chcial-dobrze-ale-otworzyl-prawna-puszke-pandory-6281790503299201a
Zjawisko: taki artykuł pojawia się w ciekawym czasie na głównej stronie, nagle znikają prawie wszystkie komentarze krytyczne wobec PiS-u i forum jest dosłownie zalewane komentarzami przychylnymi PiS-owi. Te krytyczne prawie w ogóle się nie pojawiają, a te które się jakoś przebiją, często zawierają słowo CENZURA.
Moim zdaniem zdecydowanie lepsze niż nabożne miesięcznice są akcje w stylu Pomarańczowej Alternatywy… jak ta z koszulkami KONSTYTUCJA na pominikach… Miesięcznice sa dęte i kojarza się żałośnie i żałobnie. Na tych smoleńskich pod koniec nie było już tłumów, a więcej policjantów, i pewnie gdyby nie Obywatele RP, umarłyby. Akcje wkurzają PiS, bo zawieraja element humoru, a tego żadna dyktatura nie zniesie.
Wielkie Podziękowanie i Szacunek za wyrażenie tego co wielu z nas czuje imyśli!!!
Panie Profesorze, ale są już organizowane czarne procesje i właśnie w cyklach miesięcznych dla upamiętnienia hańby prezydenckiego podpisu pod ostatnią nowelą ustawy o SN.
Tych okołosądowych protestów też nie może być za dużo. Może więc warto pomyśleć, jak te 2 koncepcje połączyć. Następna czarna procesja jest zaplanowana na 26 sierpnia. Zapraszamy!
Oprócz rytu takie spotkania powinny mieć wymiar edukacyjny.
Dobry pomysł, chociaż ma tę wadę, że jest to kolejny z wielu kroków małpujących PiS. Zaletą byłoby również, możliwość przygotowania 1-2 “niezapomnianych” świetnie przygotowanych przemówień odnośnie praworządności, konstytucjonalizmu, demokracji i tym podobnych rzeczy. Powinny być one wybitne i poglądowe, tak aby stawały się stałym elementem edukacji obywatelskiej a nawet edukacji w szkołach.
Taki punkt programu nie powinien jednak usztywniać całych imprez publicznych stanowiąc jedynie punk kulminacyjny każdego wydarzenia. Wystąpienia “spontaniczne” i “ludyczne” powinny nadal grać dużą rolę, przy czym jak Autor sam zaznaczył, powinno się przy tym unikać wątków ubocznych, wąsko politycznych i ideologicznych.
czego wy do cholery bronicie, przecież nie ma nawet długopisu żeby napisać apalacje.
https://wariat398156229.wordpress.com/2018/08/01/bez-dlugopisu/