O co pytają Trybunał Sprawiedliwości łódzcy sędziowie

Po pytaniach skierowanych przez Sąd Najwyższy kolejni sędziowie zdecydowali się zapytać Trybunał w Luksemburgu o to, czy ostatnie zmiany w prawie dotyczącym sądów są zgodne z prawem unijnym. O co chodzi w tych pytaniach i dlaczego sędziowie w ogóle pytają Trybunał?
 
Zarówno poprzednie pytania SN, jak i pytania łódzkie, dotyczą jednej kwestii – czy sąd, który jest poddawany naciskom polityków, jest nadal sądem. Odpowiedź na to pytanie nie jest wcale oczywista. Zgodnie z prawem unijnym sądem jest tylko taka instytucja, która jest niezależna. Innymi słowy, jeśli coś, co nazywamy sądem, traci niezależność, to to coś traci swoją podstawową cechę, traci element definiujący i przestaje być sądem. To trochę tak, jakbyśmy się zastanawiali, czy instytucja, która nie może uchwalać ustaw jest nadal parlamentem. Tak jak uchwalanie ustaw jest istotą instytucji, jaką jest parlament, tak niezależność jest istotą instytucji, jaką jest sąd.
 
W poprzednich pytaniach SN sędziowie prosili Trybunał o wyjaśnienie, czy nagłe obniżenie wieku emerytalnego i zależność sędziów od widzimisię Prezydenta, który według swojego uznania może przerwać bądź zezwolić na kontynuowanie ich pracy, nie jest elementem nacisku, który powoduje, że sędziowie tracą niezawisłość, a tym samym sąd traci niezależność. Sąd łódzki pyta o inny czynnik, który może naruszać niezależność sądu – o nowe postępowanie dyscyplinarne. Pytanie dotyczy więc tego, czy sędzia, który spodziewa się, że orzeknie przeciwko Skarbowi Państwa w sporze z samorządem, może orzekać niezawiśle, kiedy wie, że za wydanie takiego orzeczenia może czekać go dyscyplinarka.
 
A skąd wie? Bo wielokrotnie nasze Ministerstwo Sprawiedliwości groziło sędziom podejmującym decyzje niezgodne z oczekiwaniami politycznymi, że odpowiedzą za to dyscyplinarnie. Tak było w przypadku sądu wrocławskiego, który odmówił uwzględnienia nielegalnie zdobytych dowodów, tak było w przypadku sędziów w Szczecinie, którzy nie zastosowali aresztu zgodnie z wnioskiem prokuratora, tak było przecież nawet w przypadku zadania pytań i zawieszenia niektórych przepisów przez Sąd Najwyższy. Ta presja jest skandaliczna i niedopuszczalna w normalnym kraju, więc sąd zwraca Trybunałowi na nią uwagę. W pewnym sensie ministrowie grożący sędziom sami się o to prosili. Co ciekawe, pytanie łódzkie dotyczy także cześciowo nielegalnych dowodów. Sędziowie pytają, czy to nie jest dodatkowy element nacisku, że takie nielegalnie zdobyte dowody mogą być – na mocy zmian prawa wprowadzonych przez PiS – przeciwko nim użyte.
 
Sąd łódzki pyta więc o to, czy spełnia definicję sądu w sytuacji, w której politycy rządzącej partii oficjalnie ogłaszają, że za wydanie wyroku, który nie podoba się władzy, sędzia będzie ukarany. Taki nacisk ogranicza niezależność, a niezależność jest elementem koniecznym w definicji sądu, bo tylko taki niezależny sąd może zapewnić obywatelom „skuteczny środek zaskarżenia”, którego wymaga w zdaniu drugim art. 19 Traktatu o Unii Europejskiej. Dlaczego niezależność jest konieczna dla „skuteczności” środków zaskarżenia? Chodzi o to, że jeśli masz spór z państwem (taki np. jaki ma samorząd, który pozwał do sądu Skarb Państwa w związku z nieprzekazaniem wystarczających dotacji), a odwołujesz się do sądu, który jest przez przedstawicieli tego państwa kontrolowany, to twoje zaskarżenie nie jest skuteczne, bo jest fikcyjne. Minister Sprawiedlwiości siedzi w tym samym rządzie, w którym siedzi Minister Finansów, zarządzający państwową kasą. Ten rząd potrzebuje tej kasy na rozmaite działania, więc oczywiste jest, że woli ją wydać np. na programy społeczne, które w okresie przedwyborczym podniosą poparcie, niż na finansowanie działań samorządu. Jest więc wysokie ryzyko, że Premier naciśnie na Ministra Finansów, a ten pogada z Ministrem Sprawiedliwości, żeby jednak zrobił coś w sprawie wyroku, który może być dla państwowej kasy niekorzystny. Kiedyś Jarosław Kaczyński apelował do sądów, aby orzekały zgodnie z interesem państwa polskiego – a one mają orzekać zgodnie z prawem, nie z czyimś interesem. W sytuacji, gdy politycy mają narzędzia nacisku na sąd, postępowanie sądowe jest jednym wielkim oszustwem i ustawką – niby wymierza się sprawiedliwość, a tak naprawdę realizuje się czyjś interes. Takie zaskarżenie do sądu jest nieskuteczne, bo nie daje szansy na normalne rozpatrzenie sprawy.
 
I nie zmienia tego fakt, że sędzia w danej sprawie może się oprzeć naciskowi i orzecz niezależnie. Niezawisłość i niezależność nie są tylko wewnętrznymi przekonaniami sędziego, ale wynikiem warunków zewnętrznych. Niezależność sądu jest czymś w rodzaju sterylności sali operacyjnej czy nienaruszalności kokpitu samolotu. Lekarz może przeciwdziałać obecności bakterii w sali operacyjnej, tak jak kapitan samolotu może oprzeć się naciskom. Ale sama obecność bakterii i sam nacisk jest zakazany, bo lekarz i kapitan mają się skupiać na czymś innym. Dokładnie tak samo jest z sędzią
 
Są jeszcze dwie kwestie. Pierwsza: dlaczego sąd pyta? Czy sam nie wie? Oczywiście, że wie. Ale przepisy unijne wymagają, że kiedy sąd ma wątpliwość, to nie powinien sam jej rozstrzygać, tylko ma obowiązek zapytać Trybunał – centralny organ sądowy Unii, który wyjaśni te sprawę i w ten sposób ujednolici wykładnię przepisów w całej Unii. Jest to mechanizm podobny do tego, który mocno ostatnio forsuje PiS: sądy mające wątpliwości co do Konstytucji nie mają same ich rozstrzygać, tylko muszą pytać Trybunał Konstytucyjny. Sędziowie to właśnie robią, tyle tylko, że mają wątpliwości dotyczące nie Konstytucji, tylko prawa unijnego, i nie pytają Trybunału Konstytucyjnego, ale Trybunał w Luksemburgu. W ten sposób także dają Trybunałowi możliwość oceny polskich ustaw.
 
Druga sprawa: czy tym razem pytanie jest powiązane z zawieszeniem stosowania jakichkolwiek przepisów? Nie, nie jest, bo nie zawsze musi być. Przepisy krajowe, zgodnie z orzecznictwem Trybunału Unijnego, zawiesza się wtedy, gdy jest to absolutnie konieczne, bo mogą wyrządzić nieodwracalną szkodę. Tak było w przypadku sędziów +65, którzy są aktualnie wyrzucani z SN, więc była konieczność wstrzymania tej procedury. Ale w przypadku łódzkim tak nie jest, ponieważ Izba Dyscyplinarna jeszcze w pełni nie powstała. Sprawa nie jest więc tak pilna. To pokazuje, że obawy krytyków SN, związane z tym, że po zawieszeniu dokonanym przez SN każdy sędzia w każdej sprawie będzie mógł zawieszać ustawy, były zupełnie nieuzasadnione. Drugą przyczyną braku zawieszenia jest to, że szczególnie taką opcję nuklearną musi rozważyć sąd ostatniej instancji (taki jak SN), bo po jego wyroku nic nie da się już zrobić. Sąd w sprawie łódzkiej nie jest sądem ostatniej instancji, więc nie musiał zawieszać (choć mógł).
 
Podsumowując – pytanie sędziów łódzkich jest dowodem na to, że plan przejęcia pełnej kontroli politycznej nad polskim sądownictwem może się posypać ze względu na polskie członkostwo w UE, o którym rządzący zdają się zapominać. W Unii na szczęście nie da się bezkarnie atakować sędziów, bo jest to oczywiste naruszenie ich niezawisłości. Bez niezawisłości sędziów nie ma niezależności sądów, a bez niezależności sądów nie ma w ogóle sądów – bo sąd zależny nie jest sądem, tak jak parlament pozbawiony prawa uchwalania ustaw nie jest parlamentem. Zobaczymy, co zrobi z tym wszystkim Trybunał Sprawiedliwości.

4 Comments O co pytają Trybunał Sprawiedliwości łódzcy sędziowie

  1. pep September 6, 2018 at 12:44 pm

    Szkoda , że pytania prejudycjalne , które zadał SN (w sprawie ZUS) i SO w Łodzi zostały zadane akurat w takich sprawach i w takich okolicznościach. Niestety istnieje niepotrzebnie zwiększone realne ryzyko uznania, że są one hipotetyczne (nie mogą mieć wpływu na rozstrzygnięcie w danej sprawie).
    W przypadku SN nie chodzi o to, że dotyczą kwestii procesowej ( bo to ok), ale m.in (inne wady już były omawiane) o to że w składzie sądu zadającego pytanie nie było Małgorzaty Gersdorf (wobec ręcznego wyznaczania składów wg nowej ustawy łatwo mogłaby być) . Otóż w chwil zadawania pytania tylko ona była jedynym sędzią SN, którego status (uprawnienie do orzekania) był w pełni kontrowersyjny. Ze składu siódemkowego bowiem jeden sędzią znalazł się pod działaniem nowo uchwalonych przepisów przejściowych z których wynika ze dalej orzeka , a co do drugiego nie zakończono procedury prowadzonej (zasadnie , czy nie, ale to fakt w zw. z art. 37 par 3 ustawy o SN ) przez prezydenta z udziałem KRS.

    Jeśli chodzi o SO w Łodzi to poruszana w tekście kwestia tego, czy w konkretnym przypadku sędzia może być akurat odporny na naciski /presję itp. też może być rozpatrywana jako kwestia związana z tym , czy treść orzeczenia wstępnego może mieć wpływ na rozstrzygniecie. Logiczne (i zdroworozsądkowe ) jest to ,że sędzia poprzez samo zadanie pytania prejudycjalnego okazał, że jest w pełni odporny na taką presję, gdyż przecież w ocenie tych co mogą nakładać tę presję gorsze jest to że wystąpił do TSUE niż to gdyby orzekł niekorzystnie dla SP. A minori ad maius – z tego że nie bał się zadać pytania prejudycjalnego wynika, że tym bardziej sam wyrok wyda niezawiśle bez presji. Przecież sugestie dyscyplinarek w przestrzeni publicznej było wygłaszane wobec tych co zadawali pytania prejudycjalne. Jest to swoiste błędne koło, ale potencjalny wpływ na rozstrzygnięcie albo jest albo go nie ma. Nie ma też zagrożenia do tego, czy wyrok wyda niezależny sąd, bo ten udowodnił swą niezależność. Prawdopodobnie już w uzasadnieniu sugerowany jest kierunek rozstrzygnięcia merytorycznego . Czy zatem ktoś jest w stanie sobie realnie wyobrazić, że rozstrzygnięcie w sprawie będzie uzależnione od rozstrzygnięcia TSUE- czy w chodzi w grę to, ze w zależności od treści orzeczenia TSUE może orzec albo tak albo inaczej? Tzn przy orzeczeniu wstępnym wskazującym na niezgodność orzeknie niekorzystnie dla SP tak jak zamierza, natomiast przy orzeczeniu wstępnym innej treści (lub przy formalnym) to wtedy orzeknie już korzystnie dla SP bo akurat poczuje presję, której nie czuła zadając pytanie? Nielogiczne.
    Nadto sąd orzekający w sprawie łowickiej nie był sądem unijnym, co nie wyklucza pytania ale też nieco ogranicza szanse

    Reply
    1. bisnetus September 6, 2018 at 7:50 pm

      Dziwne relatywistyczne podejście. Każdy obywatel w cywilizacji zachodniej ma prawo do niezawisłego i bezstronnego sądu. I to muszą być zagwarantowane warunki niezawisłość. Każdy cień i prawdopodobieństwo wpływania na sędziego środkami dyscyplinarnymi, niemerytorycznymi i innymi podważa niezawisłość sądu. Niezawisłość ne ma miejsce, na nadziei, że trafi się akurat mi jakiś sędzia nad-przeciętnie uczciwy i heroiczny, który dla swoich cnót jest gotów stracić, pracę, karierę i życie. Niezawisłość polega na tym, że osądza mnie zwykły sędzia z gwarancjami niezależności od jakichkolwiek zewnętrznych wpływów.

      Dlatego uważam te pytania sądów za bardzo uzasadnione. Niezawisłość sądów jest naruszona organicznie i systemowo. Co więcej, uważam, że każdy polski obywatel ma moralne i prawne prawo kwestionowania prawowitości i kompetencji polskich sądów. I nie chodzi tu o sędziów, lecz o organiczne pozbawienie wszystkich polskich sędziów gwarancji niezawisłości.

      Reply
      1. pep September 6, 2018 at 9:26 pm

        W pełni się zgadzam z powyższym stanowiskiem.

        Zwróciłem jedynie uwagę na aspekt formalny pytań prejudycjalnych, tj. na to, czy w omawianych przypadkach zadanych pytań zachodzi przesłanka do wydania przez TSUE merytorycznego orzeczenia wstępnego, czy też nie zachodzi. Jest nią akurat wymóg, aby istniał choćby potencjalny wpływ na rozstrzygnięcie konkretnej sprawy. Wydaje się, że są co do tego wątpliwości i chyba trzeba będzie – przy dokonywaniu kontroli dopuszczalności – liczyć na pewną ,,życzliwą elastyczność” TSUE.

        Na marginesie- mój drugi komentarz jest omyłkowym zdublowaniem pierwszego

        Reply
  2. pep September 6, 2018 at 12:53 pm

    Szkoda , że pytania prejudycjalne , które zadał SN (w sprawie ZUS) i SO w Łodzi zostały zadane akurat w takich sprawach i w takich okolicznościach. Niestety istnieje niepotrzebnie zwiększone realne ryzyko uznania, że są one hipotetyczne (nie mogą mieć wpływu na rozstrzygnięcie w danej sprawie).
    W przypadku SN nie chodzi o to że dotyczą kwestii procesowej ( bo to ok), ale m.in (inne wady już były omawiane) o to że w składzie sądu zadającego pytanie nie było Małgorzaty Gersdorf (wobec ręcznego wyznaczania składów wg nowej ustawy łatwo mogłaby być) . Otóż w chwil zadawania pytania tylko ona była jedynym sędzią SN, którego status (uprawnienie do orzekania) był w pełni kontrowersyjny. Ze składu siódemkowego bowiem jeden sędzią znalazł się pod działaniem nowo uchwalonych przepisów przejściowych z których wynika ze dalej orzeka , a co do drugiego nie zakończono procedury prowadzonej (zasadnie , czy nie, ale to fakt w zw. z art. 37 par 3 ustawy o SN ) przez prezydenta z udziałem KRS.

    Jeśli chodzi o SO w Łodzi to poruszana w tekście kwestia tego, czy w konkretnym przypadku sędzia może być akurat odporny na naciski /presję itp. też może być rozpatrywana jako kwestia związana z tym , czy treść orzeczenia wstępnego może mieć wpływ na rozstrzygniecie. Logiczne (i zdroworozsądkowe ) jest to ,że sędzia poprzez samo zadanie pytania prejudycjalnego okazał, że jest w pełni odporny na taką presję, gdyż przecież w ocenie tych co mogą nakładać presję gorsze jest to, że wystąpił do TSUE niż to gdyby orzekł niekorzystnie dla SP co do meritum. A minori ad maius z tego, że nie bał się zadać pytania prejudycjalnego wynika, że tym bardziej sam wyrok wyda niezawiśle bez presji. Przecież sugestie dyscyplinarek w przestrzeni publicznej było wygłaszane wobec tych co zadawali pytania prejudycjalne. Prawdopodobnie już w uzasadnieniu sugerowany jest kierunek rozstrzygnięcia merytorycznego . Czy zatem ktoś jest w stanie sobie realnie wyobrazić, że rozstrzygnięcie w sprawie będzie uzależnione od rozstrzygnięcia TSUE- czy w chodzi w grę to, ze w zależności od treści orzeczenia TSUE może orzec albo tak albo inaczej? Tzn przy orzeczeniu wstępnym wskazującym na niezgodność orzeknie niekorzystnie dla SP tak jak zamierza, natomiast przy orzeczeniu wstępnym innej treści (lub przy formalnym) to wtedy orzeknie już korzystnie dla SP bo akurat poczuje presję, której nie czuła zadając pytanie? Nielogiczne.
    Nadto sąd orzekający w sprawie łowickiej nie był sądem unijnym, co nie wyklucza pytania ale też nieco ogranicza szanse

    Reply

Leave A Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *